Strona Główna

środa, 27 sierpnia 2014

Energytime, recenzja

Hej! Teraz, po bardzo długiej przerwie od bloga (z powodu braku czasu), dorwałam się do komputera i zaczynam Wam pisać jak było w Energylandii.
Cóż, sama nie wiem od czego zacząć, bo jest we mnie pełno pozytywnych emocji.
Park Rozrywki jest podzielony na strefy dla najmłodszych, młodzieży oraz dla rodziny.  Moją ulubioną była młodzieżowa, czego chyba nie trudno się domyślić. Było w niej pełno urządzeń ekstremalnych, z których o dziwo skorzystałam (!) Najgorszy jest moment kiedy maszyna znajduje się już kilkadziesiąt metrów nad ziemią, a ty nie wiesz kiedy zacznie działać. Zawsze było tak, że robiła to w najmniej odpowiednim momencie, kiedy po prostu się tego nie spodziewałam

.


Space booster był moim ulubionym urządzeniem. Pamiętam jeszcze dokładnie ten moment, gdy jakiś koleś zapinał mi pasy do mocnego bólu. Po chwili ruszyliśmy w górę, a gdy znaleźliśmy się już na samej górze na minute znów nic się nie działo. Nie mogłam uwierzyć, że jestem aż tak wysoko, że widzę cały Park Rozrywki. Widok był niesamowity, chociaż przyznam, że początkowo przerażający. Nagle, momentalnie maszyna zaczyna spadać w dół, obracając się do góry nogami i znów szybuje w górę z prędkością  światła. Powtarzało się to kilka razy. Uwierzcie mi, że może to nie wygląda strasznie. ale przez chwilę człowiek zapomina jak się oddycha.

















Równie wysokim urządzeniem było to (nie pamiętam niestety nazwy). Tutaj było moim zdaniem luźniej, bo jakoś mimo szybkości spokojnie mogłam puścić ręce, rozkładając w powietrzu. Niektórych strach paraliżuje, mnie on raczej pobudza. Za każdym razem, gdy gościłam na fotelach jakiejkolwiek maszyny, w moim organizmie pojawiała się iskra pobudzenia, która mówiła "idź jeszcze raz".



Młota nie zaliczam do ulubionych. Zapewne to dlatego, że poszłam na niego po jedzeniu (nie polecam). Modliłam się tylko o to, żeby w końcu przestało. Najgorszym momentem było jak młot zatrzymywał się do góry nogami na 5 sekund i miałam wrażenie, że niedawno spożyty przeze mnie posiłek unosi się do gardła. Przy okazji nie wyjęłam z kieszeni telefonu i przybyła kolejna obawa, że mobilne urządzenie mi wypadnie. Potem chciałam iść jeszcze raz, ale tata miał już dość i powiedział, że jest mu nie dobrze (starość nie radość hahaha)

Moim kolejnym ulubieńcem jest kino 7D. F A N T A S T Y C Z N E. Nic dodać, nic ująć. Chodziłam na kilka filmów, bo jednym 15-minutowym nie potrafiłam się nacieszyć. Muszę przyznać, że były momenty, kiedy zamykałam oczy z obawą, że zaraz cała zmoknę albo wielka mrówka mnie pożre, hahahha.

Podsumowują - jeżeli szukacie dobrej zabawy w Polsce, to TYLKO W ENERGYLANDII.